Co jakiś czas mnie
nachodzi. Zwykle tydzień, dwa po tym, jak po raz kolejny obetnę włosy.
Zazwyczaj ma to związek
z tym, że spotkałam kobietę, którą nigdy nie będę. Wysoką, pobrzękującą
bransoletkami, silnie wyperfumowaną i długowłosą.
„Ach, czemu znowu to zrobiłam!” – myślę wtedy i po raz kolejny
przypomina mi się co czułam, gdy po obejrzeniu filmu „Malena” podeszłam do
lustra. A nie było to przyjemne uczucie.
Obiecuję sobie wówczas, że
tym razem już na pewno zapuszczę włosy. Że wreszcie poczuję się jak kwintesencja
kobiecości. Że nie usłyszę, jak w minionym tygodniu, gdy wróciłam od fryzjera:
„Mamo, ale obiecałaś, że wreszcie
będziesz wyglądała jak mama Karola!”
„(…) Marjorie rozpuściła swe włosy na ramiona i
zaczęła splatać je wolno w dwa długie jasne warkocze, aż w swej kremowej nocnej
koszuli wyglądała jak pastelowy portret jakiejś dawnej księżniczki.
Zafascynowana Berenika patrzyła, jak się warkocze wydłużają. Były ciężkie i
obfite, poruszały się pod palcami jako spokojne węże (…)”
F.S.Fitzgerald
„Berenika obcina włosy”
Dlaczego długie włosy są
kobiece, a krótkie niekoniecznie? Czy po raz kolejny obcięłam swoje dlatego, że
podświadomie uważam to za najlepszy sposób, by ująć sobie kokieterii a dodać
powagi? Czy to dlatego dziewięć na dziesięć moich koleżanek – na co dzień
wykonujących poważne i odpowiedzialne zawody – ma włosy nie sięgające niżej
uszu?
„Pornografia pozwala mężczyźnie przenieść się do baśniowej krainy –
Pornotopii, gdzie bezpruderyjne kobiety są zawsze chętne, by zaspokoić
najbardziej wyuzdane męskie seksualne fantazje. (…) To kraina, w której nie
istnieją żmudne zaloty, zaangażowanie emocjonalne ani długotrwałe związki. Jest
tylko seks z coraz to nowymi pięknymi nastolatkami lub seksownymi mamuśkami
(ang. Akronim MILF – mom I’d like to f*ck”), których wygląd znamionuje młodość
i wysoką płodność: długie włosy, gładka skóra, wyraźnie zaznaczone wcięcie w
talii, jędrne piersi.”
Grzegorz
Gustaw „Wyprawy do Pornotopii” w: „Ja, my, oni. Co komputer zrobił nam z
głową”, Poradnik Psychologiczny „Polityki”, nr 16.
Niemożliwe, aby było to
takie proste.
Niemożliwe, żebym – przy
całej mojej niezależności i wyemancypowaniu – miała to wdrukowane w mózg
niespieralnym tuszem. Bo i skąd by mi się to miało wziąć?
Może z książek z czasów
mojego dzieciństwa?
Może to „Zajączek z
rozbitego lusterka” wpoił mi przeświadczenie, że kobieta, matka i żona, musi
być długowłosa, odziana w kobiece szatki (ach, te guziczki z tyłu pozornie
grzecznej czerwonej sukienki!), wyposażona w bransoletki i obdarzona łagodnym,
wszystko rozumiejącym spojrzeniem?
Takiego spojrzenia nijak
nie uzyskam, choćbym dnie i noce ćwiczyła przed lustrem, ale sukienek mam
wiele, więc może dlatego moja podświadomość dręczy mnie po każdej wizycie u
fryzjera?
A może to Rumcajsowa
Hanka, archetyp kobiecości? Długowłosa, krągła i biuściata opiekunka domowego
ogniska, niestrudzenie piekąca w popiele placki z żołędziowej mąki?
W takim razie czemu moi
synowie, na co dzień karmieni raczej inną literaturą, także mają identyczne
oczekiwania?
Raczej przecież nie dali
się porwać typowo fińskiemu urokowi mamy Siri. Włosy ma wprawdzie dość długie,
nosi sukienkę oraz docenia urok robótek ręcznych, ale gubi ją zamiłowanie do
rozklapcianych laczków w rozmiarze 44. (Mama Piotrusia z „Zajączka…” nawet na
spacer za góry i lasy szła w eleganckich pantoflach na zgrabnym obcasie!)
Sądziłam też, że
zachowałam należytą ostrożność, skoro czytałam im (i pokazywałam) starsze wydanie wierszyka Marcina Brykczyńskiego „Skąd się biorą dzieci?”, zilustrowane przez
Pawła Pawlaka. Wprawdzie matka została tam pokazana nago, a do tego w łóżku
(okolicznością łagodzącą jest to, że była w nim z własnym mężem, w celach
wybitnie prokreacyjnych), za to z raczej krótkimi (tuż za uszy) włosami.
Wreszcie, wydawało mi
się, że zaowocuje wielokrotne sięganie po niemiecką serię „Mądra mysz”. Wszak
wszyscy główni bohaterowie tych opowieści (czy to Zuzia, czy Maks, czy kolejni
posiadacze przyjaciół wykonujących rozmaite zawody) mają mamy preferujące
wygodę i luz. Włosy koniecznie krótkie, na nogach cichobiegi, a na tyłku
portki.
I jeszcze Francis Scott
Fitzgerald, wbijający mi nóż w plecy.
„-
Jest pani za krótkimi włosami? – spytał G. Reese (…)
-
Uważam, że są niemoralne – przyznała Berenika poważnie. Ale niestety, trzeba
albo bawić ludzi, albo ich karmić, albo nimi wstrząsać.”
Nie, nigdy nie będę jak
Monica Belucci ani Penelope Cruz w „Volverze”.
Ale tak bardzo
chciałabym być. Chociaż na jeden dzień.
Mogę sobie być mądra i
wyemancypowana, ale znów zaczęłam zapuszczać włosy, szlag by to trafił.
Zamieszczone w poście
ilustracje pochodzą – w kolejności – z książek:
Helena Bechlerowa „Zajączek
z rozbitego lusterka”, ilustrowała Hanna Czajkowska. Nasza Księgarnia, Warszawa
1983.
Václav Čtvrtek „Hanka”,
ilustrował Radek Pilař. Albatros, Praga 2004.
Tiina Nopola „Siri i
brudasek”, ilustracje Mervi Lindman. Wilga, Warszawa 2013.
Marcin Brykczyński „Skąd
się biorą dzieci?”, ilustracje Paweł Polak. Nasza Księgarnia, Warszawa 2009.
Liane Schneider „Zuzia
się zgubiła”, ilustrowała Annette Steinhauer. Media Rodzina, Poznań 2012.