Plan
zakładał, że w listopadzie będę cyklicznie pisać o śmierci w książkach dla
dzieci oraz o potworach i strachach.
Lubię
mieszać szyki planom.
A
poza tym listopad okazał się być wyjątkowo i złośliwie krótki, za to przerażająco napięty.
Aby
planowi nie było bardzo smutno, postanowiłam zamknąć chociaż cykl śmiertelny.
Postraszyć się wszak zdążymy, wieczory jeszcze długo będą czarne.
O
śmierci u mnie do tej pory było obrazkowo, dziadkowo i przyrodniczo. W zasadzie
warto byłoby się jednak dowiedzieć o co w tym wszystkim naprawdę chodzi.
Żadna
z trzech książek, o których napiszę nie jest moim zdaniem przeznaczona dla
dzieci, które właśnie doświadczyły śmierci. Dla dorosłych zresztą też nie.
Kiedy niedawno wróciłam z pogrzebu bliskiej mi osoby, wzięłam do ręki „Niebo”
Gilberta. Nie miałam wtedy ochoty czytać o fizjologii śmierci, o tym co dzieje
się z ciałem i jak w różnych kulturach celebruje się czyjeś odejście. W
odróżnieniu od dzieci znam odpowiedzi na większość prostych pytań, niekiedy aż
za dobrze, co nie znaczy, że w takich sytuacjach mam ochotę czynić z tej wiedzy
użytek.
Każda
z trzech książek, które trafiły w moje ręce jest nieco inna.
Francuska
„O Grzesiu, chłopczyku, który nie przestawał zadawać pytań”, traktuje o śmierci
jako tylko o jednym z wielu poruszanych problemów. Pomiędzy odpowiedzią na
pytanie o to „dlaczego trzeba chodzić o przedszkola?” i „gdzie byłem, kiedy
mnie nie było?”, autorzy próbują bowiem wytłumaczyć i to, „co to jest śmierć?”.
To raczej tylko muśnięcie tematu, bez szerszego rozwinięcia, ale na początek,
zwłaszcza dla młodszych dzieci, znakomicie moim zdaniem się nada.
Dwie
pozostałe to pozycje prosto ze Szwecji, napisane i zilustrowane przez osoby
całkowicie pozbawione kompleksów. Do tej pory wydawało mi się, że ten kto
bazgrze jak kura pazurem (ja! ja!) powinien unikać pokazywania swoich rękodzieł
osobom trzecim. Zdaje się jednak, że jest to pogląd niesłuszny, bo chyba –
sądząc po sukcesie obu pozycji - można na tym sporo zarobić.
Zarówno
bowiem Jonathan Lindström, jak i Pernilla Stalfelt rysują moim zdaniem fatalnie
(gdyby któreś z nich miało wygrać w konkursie na najgorszego rysownika,
postawiłabym na Stalfelt), za to dosadnie.
Tu
próbka możliwości pani Stalfelt:
Tu
zaś pana Lindströma:
Jeśli
chodzi jednak o udzielanie odpowiedzi na różne nurtujące dzieci pytania, oboje
są bezkonkurencyjni.
O
ile Stalfelt skupia się bardziej na kwestiach prozaicznych, takich jak
sam proces umierania oraz obrzędy i zwyczaje związane z pochówkiem, o tyle
Lindström więcej miejsca poświęca na rozważania naukowo-filozoficzno-religijne.
Stalfelt jest przy tym lakoniczna i politycznie poprawna, natomiast Lindström stara się ukazać całą złożoność
problemu, wielokrotnie podkreślając ludzką bezradność w podejmowanych próbach
wyjaśniania fenomenu śmierci i narodzin.
Jeśli
kogoś oburza to, że dzieciom ośmio-dziesięcioletnim (bo taki chyba jest
właściwy krąg adresatów obu tych książek), chowanym w kraju, w którym
dominującym wyznaniem jest wyznanie rzymskokatolickie, podsuwa się pozycje, w
których poddaje się w wątpliwość to, czy aby na pewno człowiek jest obdarzony
nieśmiertelną duszą, na pewno nie powinien sięgać po żadną z tych
książek.
Ci
jednak, którzy dostrzegają, że żyjemy w świecie, w którym coraz więcej osób
wierzy w nic, a w każdym razie mocno wątpi, nie powinni się bać,
zwłaszcza książki Lindströma. Pisze on bowiem z dużym taktem i wyczuciem,
a z każdego napisanego przez niego słowa bije szacunek do drugiej osoby i jej poglądów. Z takim podejściem mamy zaś do czynienia zdecydowanie za rzadko, być może dlatego tolerancja nie jest naszą najsilniejszą stroną.
Dlatego,
o ile nie jestem pewna czy sięgnę po kolejne pozycje napisane przez Stalfelt, wydawane
u nas w serii „Mała książka o…” (nie pociąga mnie zwłaszcza ta o kupie), o tyle
kupiłam już dwie pozostałe wydane w Polsce książki dla dzieci napisane przez
Lindströma. To on, a nie Stalfelt uświadomił mi bowiem nie tylko to, że jest wiele pytań, na które nie
znam odpowiedzi, ale – co gorsza – że są takie, o których dotąd nie wiedziałam, że powinnam je sobie postawić.
Matthieu
de Laubier, Marie Aubinais, Gwénaëlle Boulet, Catherine Proteaux “O Grzesiu,
chłopczyku, który nie prestawał zadawać pytań”, przełożyła Klementyna Suchanow.
Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.
Pernilla
Stalfelt „Mała książka o śmierci”, przekład Iwona Jędrzejewska. Wydawnictwo
Czarna Owca, Warszawa 2008.
Jonathan
Lindström „Tajemnica śmierci”, tłumaczenie Magdalena Kostrzewska. Wydawnictwo
Czarna Owieczka, Warszawa 2011.